Statkiem żeglugi rzecznej wypłynęliśmy na otwarte morze, a tam był sztorm. Potwornie nas wykołysało…
Po meczach sparingowych z zawodnikami Agrykoli Warszawa rozegranych w dniu 23 stycznia w Zawoi, pojechaliśmy na turniej do Preszowa rozgrywany w dniach 26-28.01.
W pięciu meczach zmierzyliśmy się z zespołami ze Słowacji, Węgier i Polski.
Aby mogło zagrać kilku naszych zawodników z rocznika 2010, którzy nie grają w lidze, musieliśmy grać w kategorii wyżej przeciwko zespołom starszym z rocznika 2009-2010. Żeby tego było mało graliśmy na kleju, chociaż na co dzień z klejem nie gramy i nie trenujemy.
Kolejny bodźcem „wbijającym nas w ziemię” były obserwowane przez nas mecze zespołów w kategorii U17, w których składach grali m.in. aktualni reprezentanci Słowacji.
Mogliśmy podziwiać ich w czasie rozgrywanego w Szaflarach Turnieju Nadziei Olimpijskich.
Szybkość, zwodność, dynamika ataku, technika gry piłką oraz ruchliwość w obronie nie mogła na naszych chłopakach nie zrobić wrażenia. Ale o to też przecież chodziło.
Chociaż niektórzy z naszych zawodników nie dawali rady, to można było zobaczyć wiele udanych i bardzo udanych pojedynczych zagrań indywidualnych oraz zespołowych. Bramkarze też mieli swoje interwencje, z których powinni być dumni. Pozytywną konsekwencją tych zmagań było to, że w dwóch ostatnich meczach, mimo dużego zmęczenia, zaczęliśmy grać skutecznie w obronie i bardziej kombinacyjnie w ataku.
Wszystkie mecze przegraliśmy wysoko a stosunkiem bramek nie będziemy się chwalić.
Teraz mamy o czym myśleć, do czego odwoływać się, mamy co i kogo naśladować, mamy inne wyobrażenie gry, ale… w sumie, to przede wszystkim po to tam pojechaliśmy.
Tekst: trener Kazimierz Dygoń